Aktualności: Kultura
II wojna światowa – pamiętamy
1 września 2020
Każdego roku 1.09. obchodzona jest rocznica wybuchu II wojny światowej. Od tamtych wydarzeń minęło 81 lat. W naszym mieście uroczystości odbyły się na Międzynarodowym Cmentarzu Wojennym. Był apel pamięci i salwa honorowa. Uczestnicy wysłuchali też odczytu historycznego. Prezydent Rafał Zając ze swoimi współpracownikami złożyli kwiaty i znicze na grobach poległych.
– Historia jest nauczycielką życia. Dzięki niej możemy zobaczyć, jakie konsekwencje wywołują ludzkie zachowania. II wojna światowa była jedną z najtrudniejszych kart w historii Polski, Europy i świata. Przez pryzmat tego konfliktu widzimy, że człowiek człowiekowi potrafi wyrządzić największe okrucieństwo. Powinniśmy czerpać lekcję z tej historii. Ważne, by w wymiarze relacji międzyludzkich każdego dnia kierować się zasadami. Żyjąc w ten sposób oddajemy hołd tym, którzy walczyli o to, żebyśmy żyli w wolnej Polsce – mówi prezydent Rafał Zając.
Podczas spotkania na nekropolii przy ul. W. Reymonta duchowni odmówili modlitwę ekumeniczną. Cmentarz wojenny jest miejscem spoczynku żołnierzy wielu armii – uczestników zarówno I, jak i II wojny światowej. To Polacy, Amerykanie, Brytyjczycy, Francuzi, Serbowie, Włosi, Rumuni, Portugalczycy, Belgowie, Marokańczycy, Tunezyjczycy, Senegalczycy i żołnierze Armii Czerwonej – różnych wyznań i stopni wojskowych.
– Historia jest też lekcją życia dla władz państwowych i samorządowych. Czerpiemy z niej wiedzę o tym, jak silne i dobrze zorganizowane państwo wpływa na bezpieczeństwo swoich obywateli. Z historii uczymy się również tego, że współpraca w lokalnym wymiarze, dobra organizacja i wzajemne zrozumienie wpływają na rozwój naszych małych ojczyzn – dodaje prezydent Rafał Zając.
Jolanta Aniszewska z Muzeum Archeologiczno-Historycznego przygotowała i wygłosiła odczyt, w którym przybliżyła sylwetki żołnierzy spoczywających na Międzynarodowym Cmentarzu Wojennym. Jego pełną treść można znaleźć poniżej.
Po zakończeniu oficjalnych uroczystości prezydent Rafał Zając ze współpracownikami, posłem na Sejm RP Michałem Jachem i wojskowymi odwiedzili grób westerplatczyka Jana Wojtowicza. Starszy legionista, który w 1939 r. walczył u boku majora Henryka Sucharskiego, przez większość życia żył w Stargardzie. Jest pochowany na cmentarzu przy ul. T. Kościuszki. Na jego mogile złożono kwiaty.
Żołnierze Września
A oni w trawie śpią pośród miasta.
Każdemu z serca
Drzewo wyrasta.
A w drzewach ptaki
Uwiły gniazda,
A w górze niebo
A w niebie gwiazda.
Palą się znicze.
Przychodzą ludzie
I chylą głowy.
Tak o żołnierskich mogiłach pisała Danuta Wawiłow w wierszu „Znicze”. Tu, na stargardzkim cmentarzu wojennym, spoczywają żołnierze wielu narodowości, walczący na frontach obu wojen światowych, znani z nazwiska i bezimienni. Jest tu też kwatera szczególna – uczestników wojny obronnej Polski. Żołnierzy Września 1939 roku. Tych, którzy 81 lat temu, o świcie stanęli do nierównej walki i prosto z boju, wzięci do niewoli trafiali m.in. tutaj, do Niemiec, do Dulagu L Stargard i innych obozów jenieckich.
Huk wojennych wystrzałów, który rozległ się najpierw na tczewskim moście, w Wieluniu i na Westerplatte, objął całą Polskę. Zwiastował jedno: wojna. Na kartach historii i w naszej pamięci zapisali się m.in. obrońcy Westerplatte, Poczty Gdańskiej, Kępy Oksywskiej, Lwowa, Grodna, czy Wizny. Uczestnicy bitew pod Mławą, Bzurą, Mokrą, czy Kałuszynem. Ułani z pod Krojant, żołnierze z Borów Tucholskich.
Ale jeszcze broniła się Warszawa, trwał Modlin, niezdobyty pozostawał Hel, jeszcze walczyli żołnierze gen. Franciszka Kleeberga,
jeszcze los nie wypełnił się pod Szackiem, Kockiem, czy Wytycznem,
jeszcze mjr Henryk Dobrzański „Hubal” prowadził swoich żołnierzy przez lasy,
jeszcze ORP „Orzeł” nie dobił do angielskiego portu,
jeszcze zmagano się z niemieckim i sowieckim agresorem, gdy brama tego cmentarza otworzyła się ponownie dla wojennych konduktów.
Obok siebie spoczęli tutaj Żydzi, ewangelicy, prawosławni, grekokatolicy i katolicy. Oficerowie i żołnierze. Ci dla których służba była zawodem, żołnierze z poboru i rezerwiści, którzy wprost z cywilnego życia trafili na pola bitew. Lekarz (?), policjant, ziemianin, kucharz, asesor sądowy, poseł na Sejm RP IV kadencji por. Bogusław Łubieński, i wielu innych… Zwyczajni obywatele Rzeczpospolitej.
Byli wśród nich marynarze z polskiego wybrzeża, żołnierze Samodzielnej Grupy Operacyjnej Polesie gen. Franciszka Kleeberga, funkcjonariusze Korpusu Ochrony Pogranicza, policjanci, a nawet oficer elitarnego Korpusu Kontrolerów Ministerstwa Spraw Wojskowych, ppłk. Bolesław Jacyna.
W sierpniu 1940 r. pochowano tutaj obrońcę Warszawy, uczestnika Bitwy pod Bzurą, kawalera Virtutti Militari Janusza Zarembę. Jego grobu już nie ma, ale nadal spoczywa tutaj oficer odznaczony także tym najwyższym polskim odznaczeniem wojennym – płk. Ignacy Misiąg.
Tutaj, na starym Russenfriedhof spoczęli żołnierze pochodzący z Mazowsza, Wielkopolski, Małopolski, Pomorza Gdańskiego, Wileńszczyzny, Nowogródczyzny, Wołynia, Tarnopolszczyzny oraz okolic Lwowa i Stanisławowa. Z całej II Rzeczpospolitej.
Kolejne pogrzeby odmierzały czas wojny. Ale dla pogrzebanych tutaj miała ona tylko gorzki smak porażki, złożenia broni, wpisanej w żołnierski los niewoli i osierocenia swoich bliskich. Umierali w obcym kraju i daleko od nich. Opatrzność nie ofiarowała im dnia końca wojny.
Pierwsze pogrzeby odbyły się 26 września 1939 roku. Pochowano wtedy dwóch polskich jeńców. W mogile oznaczonej nr 1 – grekokatolika, szeregowego Aleksandra Worolicza (Worobicza). W tej o numerze 2: katolika, urodzonego w Mińsku Mazowieckim Stefana Miernieckiego (Miernickiego). Nie wiemy gdzie walczyli, gdzie wzięto ich do niewoli. Kim byli i o czym marzyli. Wiemy tylko, że połączyła ich nie tylko data pochówku, ale i dzień narodzin. Obaj żołnierze uro¬dzili się – 6 grudnia – z tym że Worolicz dwudziestodwulatek, był młodszy od swojego kolegi aż o 10 lat. Obaj też zmarli w prowizorycznym jenieckim szpitalu, w odstępie jednego dnia: Worobicz – 23 września 1939 r., Mierniecki o szóstej rano dnia następnego. Byli jeńcami Dulagu L Stargard. Byli też żołnierzami, którzy 1 września 1939 roku, jak tysiące im podobnych stanęli do walki. Ich żołnierski los dopełnił się w jednak tym mieście, a tutaj, na tym cmentarzu zakończyła się ich jeniecka droga.
Już na początku wojny szukano w Stargardzie miejsca, gdzie można będzie grzebać polskich żołnierzy, zmarłych w niewoli. Wtedy ten cmentarz wyglądał inaczej. Był mniejszy i usiany grobami z czasów Wielkiej Wojny, polska kwatera powstała też w innym miejscu niż dzisiaj. Bo w tyle cmentarza, po lewej stronie, w rogu przy płocie, gdzie był wolny kawałek przestrzeni. Zapełniał się on przez lata wojny, ale to już wtedy, w tamtym wrześniu roku 1939 stał się on symboliczną polską ziemią umarłych, bo znaczoną krzyżami i tabliczkami z nazwiskami żołnierzy wojska polskiego. Wrześniowców, z obozów jenieckich na dzisiejszym Pomorzu Zachodnim.
Pierwsze znicze, zapalone rękoma nowych, polskich mieszkańców zapłonęły tutaj już w 1945 r. Jeśli nie wtedy, to na pewno rok później wybrzmiał zapowiedziany łoskotem werbla apel poległych. Przywołano tych z Westerplatte, z pod Monte Cassino, piasków Afryki, Lenino, Warszawy, znad Odry i Nysy, Berlina. Tych co „padli za Polskę na lądzie, morzu i w powietrzu”. Ci, którzy wtedy stali na tym cmentarzu zapewne widzieli – jeszcze niezatarte upływem czasu – twarze tych, których stracili.
Niech i dzisiaj więc niesie się w przyszłość nasza pamięć o tych, co „w trawie śpią pośród miasta”.
Zdjęcia: UM w Stargardzie